STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 11 maja 2018

Garrigou Lagrange OP: Leczenie pychy


        By poznać istotę pychy, trzeba najpierw zauważyć, że jest ona grzechem duchowym, który sam w sobie jest mniej haniebny, mniej poniżający, lecz cięższy – zdaniem św. Tomasza – niż grzechy cielesne, gdyż odwraca nas bardziej od Boga. Grzechów cielesnych nie ma szatan, który zgubił się bezpowrotnie przez pychę. Pismo święte wielokrotnie mówi, że “pycha jest początkiem grzechu każdego” (Ekli 10,15), gdyż odrzuca pokorne poddanie się i posłuszeństwo stworzenia wobec Boga. Pierwszy grzech pierwszego człowieka był grzechem pychy: pragnieniem wiadomości dobrego i złego (Rdz 3,5n), by móc sobą kierować bez posłuszeństwa. Dla św. Tomasza pycha jest czymś więcej niż jednym z grzechów głównych, jest ona źródłem grzechów głównych, a zwłaszcza próżności, która jest jednym z jej pierwszych skutków.
 
Wielu ludzi myli się przynajmniej w praktyce co do prawdziwej natury pychy i wskutek tego mogą mimo woli ulec fałszywej pokorze – jednej z form ukrytej pychy, niebezpieczniejszej niż ta, która się objawia i staje się śmieszną.
 
Trudność w ścisłym określeniu pychy pochodzi stąd, że przeciwstawia się ona nie tylko pokorze, ale i wielkoduszności, którą czasem myli się z pychą. Winniśmy uważać, by w praktyce nie mylić wielkoduszności innych z pychą ani naszej małoduszności lub bojaźliwości z prawdziwą pokorą. A czasem trzeba natchnienia daru rady, aby w praktyce dobrze odróżnić te rzeczy, aby zobaczyć, jak dusza prawdziwie pokorna powinna być wielkoduszną i w czym fałszywa pokora różni się od prawdziwej. Janseniści widzieli brak pokory w pragnieniu częstej Komunii świętej.

św. Tomasz, który był bardzo pokorny i wielkoduszny, sprecyzował doskonale dokładne definicje tych dwóch cnót, które powinny się łączyć, i wad, które się im przeciwstawiają. Określa on pychę: nieuporządkowane umiłowanie własnej wyższości. Pyszny chce istotnie wydawać się wyższym, niż jest rzeczywiście. Jest fałsz w jego życiu. To nieuporządkowane umiłowanie własnej wyższości jest w tej części uczuciowości, która nosi nazwę popędliwej (irascibilis), gdy zwraca się ku dobrom zmysłowym, np. u tego, kto pyszni się siłą fizyczną. Jest ono w woli, gdy zwraca się ku dobrom porządku nadzmysłowego, jak pycha umysłowa i pycha duchowa. Ta wada woli zakłada, że umysł nasz zastanawia się bardziej niż trzeba nad naszymi własnymi zasługami i brakami innych, które wyolbrzymia, aby się nad nie wywyższyć.
 
To umiłowanie naszej własnej wyższości jest nieuporządkowane w tym znaczeniu, że jest sprzeczne z prawym rozumem i z nakazem Bożym. Sprzeciwia się ono bezpośrednio pokornemu poddaniu się ułomnego i upadającego stworzenia wielkości Boga. Różni się bardzo od słusznego pragnienia wielkich rzeczy zgodnych z naszym powołaniem. Wielkoduszny żołnierz może i powinien pragnąć zwycięstwa dla swojego kraju i w tym nie ma pychy. Podczas gdy pyszałek pragnie nieumiarkowanie swego własnego wywyższenia, wielkoduszny poświęca się wielkiej sprawie, wyższej od niego i z góry przyjmuje wszystkie upokorzenia, byle dojść do tego, co jest dla niego spełnieniem wielkiego obowiązku.
 
Pycha więc przeciwstawia się bardziej bezpośrednio pokorze niż wielkoduszności; małoduszność natomiast przeciwstawia się bardziej bezpośrednio wielkoduszności.
 
Ponadto pokora i wielkoduszność są związanymi z sobą cnotami, które się uzupełniają i równoważą jak dwie części ostrołuku, natomiast pycha i małoduszność są wadami przeciwstawiającymi się tamtym cnotom jako zuchwalstwo i tchórzostwo.
 
Po tym, co powiedzieliśmy, łatwo zrozumieć, że pycha jest zasłoną, przepaską na oczach ducha. Przeszkadza nam ona widzieć prawdę, zwłaszcza dotyczącą wielkości Boga i wyższości tych, którzy nas przerastają. Wzbrania nam chętnie przyjmować pouczenia od innych i skłania nas do dyskutowania nad otrzymanymi wskazówkami. Pycha psuje więc nasze życie, tak jak można popsuć sprężynę. Przeszkadza nam prosić o światło Boga, który ukrywa swoją prawdę przed pysznymi. Wskutek tego odciąga nas od uczuciowego poznania prawdy Bożej, od kontemplacji, do której, przeciwnie, usposabia pokora. Dlatego też Zbawiciel mówi: “Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, żeś te rzeczy zakrył przed mądrymi i przewidującymi, a objawiłeś je maluczkim”. Od kontemplacji rzeczy Bożych odwraca najbardziej pycha umysłu. W tym znaczeniu św. Paweł powiedział: “Scientia inflat, caritas autem aedificat – Wiedza nadyma, a miłość buduje”.
 
Różne formy pychy
 
św. Grzegorz wylicza różne stopnie pychy: uważać, że się ma z siebie samego to, co się otrzymało od Boga; uważać, że się zasłużyło na to, co się otrzymało bez zasługi; przypisywać sobie dobro, którego się nie ma, np. wielką wiedzę, której się nie posiada; chcieć być stawianym ponad innych i pomniejszać ich wartość.
 
Przyznajemy w teorii, że Bóg jest naszą pierwszą przyczyną, że On tylko jest wielki i że należy Mu się posłuszeństwo. Ale w praktyce zdarza się, że cenimy siebie nadmiernie, tak jakbyśmy byli sprawcami naszych zalet; zdarza się, że mamy w nich upodobanie, zapominając o naszej zależności od Tego, który jest sprawcą wszelkiego dobra przyrodzonego i nadprzyrodzonego. Nieraz zdarza się rodzaj praktycznego pelagianizmu u ludzi, którzy nie są wcale pelagianami w teorii. Wyolbrzymiamy nasze zalety osobiste, zamykając oczy na nasze wady, i dochodzimy do tego, że uważamy sobie za zaletę to nawet, co jest pewnym brakiem duchowym; np. ktoś sądzi, iż ma umysł szeroki dlatego, że mało się troszczy o drobne codzienne obowiązki, a zapomina, że aby być wiernym w rzeczach wielkich, trzeba zacząć od małych, gdyż dzień składa się z godzin, godziny z minut, a minuty z sekund.
 
W ten sposób dochodzi się do tego, że niesłusznie stawia się siebie ponad innych, że się ich poniża, siebie uważa się za lepszych od niektórych ludzi, w rzeczywistości górujących nad nami.
 
Te grzechy pychy, często powszednie, mogą stać się śmiertelnymi, jeśli nas popychają do czynów bardzo nagannych. św. Bernard wylicza także wiele przejawów pychy według ich wzmagających się ciężkości: ciekawość, lekkomyślność, głupia i niestosowna wesołość, chełpliwość, dziwaczność, arogancja, zarozumiałość, nieuznawanie swoich win, ukrywanie grzechów na spowiedzi, bunt. niepohamowana swoboda, nałóg grzeszenia nawet ze wzgardą Boga.
***
Można też rozpatrywać różne formy pychy w związku z różnymi dobrami, zależnie od tego, czy ktoś pyszni się swoim urodzeniem, bogactwem, zaletami fizycznymi, nauką, pobożnością lub rzekomą pobożnością.
Pycha intelektualna skłania niektórych uczonych do tego, że nie przyjmują tradycyjnej interpretacji dogmatów, lecz je osłabiają lub zniekształcają, by je uzgodnić z tym, co nazywają wymaganiami umysłu. U innych pycha ta przejawia się w szczególnym przywiązaniu do swego sądu tak dalece, że nie chcą nawet wysłuchać racji – nieraz mocniejszych – strony przeciwnej. Niektórzy wreszcie, będąc teoretycznie w prawdzie, są tak zadowoleni, że mają rację, tak pełni swojej wiedzy, która ich tyle kosztowała, że dusza ich jest jakby nią nasycona i nie jest już pokornie otwarta na przyjęcie światła wyższego, jakie otrzymaliby od Boga na modlitwie.
 
św. Paweł pisał do Koryntian: “Jam saturati estis – Jużeście nasyceni!” (l Kor 4,8). Widząc ich pewność siebie, można by powiedzieć, że doszli już do pełni królowania mesjańskiego, w którym wierni będą wprowadzeni w szczęśliwość wieczną.
 
Jeśli ktoś jest pełen siebie, jakżeż ma przyjąć dary wyższe, które Pan mógłby i chciałby mu dać, aby mógł dobrze czynić duszom i je zbawiać? Dlatego też łatwo zrozumieć, że pycha intelektualna nawet u tych, którzy teoretycznie mają rację, jest olbrzymią przeszkodą dla łaski kontemplacji i zjednoczenia z Bogiem. To jest prawdziwe zaślepienie umysłu.
***
Pycha duchowa jest nie mniejszą przeszkodą. Sw. Jan od Krzyża zauważa w Nocy ciemnej, ks. I, rozdz. II, mówiąc o początkujących: “Początkujący, czując się pełnymi zapału i gorliwości w rzeczach duchowych i w pobożnych ćwiczeniach właśnie z powodu tego ulegają pewnej ukrytej pysze, rodzącej się z zadowolenia z nich samych i z czynów, jakie wykonują… Dusze te jednak są tutaj niedoskonałe. Z tego źródła wypływają próżne chęci, czasem bardzo zarażone pychą, rozmów o rzeczach duchowych z innymi. Często w tym celu, by innych nauczać, niż uczyć się od nich. Gdy zaś napotykają inny rodzaj pobożności niż ich własny, osądzają go ujemnie w swoim sercu, a nawet i zewnętrznie w słowach. I stają się podobni do owego faryzeusza, który chełpił się przed Bogiem ze swych czynów i pogardzał celnikiem (Łk 18,11-12)… widząc źdźbło w oku bliźniego, a nie dostrzegając belki w swym własnym.
 
Gdy mistrzowie duchowni, spowiednicy lub przełożeni nie pochwalają ich ducha i postępowania… sądzą te dusze, że nie rozumieją oni sposobu ich postępowania, są mało duchowymi… Dla uzyskania u innych uznania i pochwały dla swej pobożności posługują się różnymi objawami zewnętrznymi, jak ułożenie ciała, wzdychanie itp. ceremonie. Wiele z tych dusz usiłuje zaimponować swym spowiednikom, a nawet nimi kierować, stąd powstają rozliczne zazdrości i niepokoje. Z trudnością wyznają szczerze swe grzechy, by nie stracić dobrej opinii u spowiednika. Osłaniają je, by nie wydawać się tak złymi, a spowiedź ich jest wtedy raczej usprawiedliwianiem się niż oskarżaniem. Niejednokrotnie też szukają innego dla wyznania swych [cięższych] upadków, by pierwszy sądził, że nie ma w nich [tzn. oskarżających się] nic złego, lecz samo tylko dobro… Niektóre z tych dusz za nic sobie mają swe błędy i upadki lub też zbytnio się smucą, że w nie popadły. W mniemaniu, że już powinny być święte, zżymają się przeciwko sobie, że jeszcze ulegają niedoskonałościom, a to właśnie jeszcze bardziej jest niedoskonałe”.
 
Wady, które rodzą się z pychy
 
Główne wady pochodzące z pychy to: zarozumiałość, ambicja, próżność.
 
Zarozumiałość jest to pragnienie i nieuporządkowana ufność, że dokona się rzeczy, które są ponad własne siły. Człowiek zarozumiały uważa się za zdolnego do studiowania i rozwiązania najtrudniejszych kwestii, rozstrzyga ze zbytnim pośpiechem zagadnienia najbardziej zawiłe. Wyobraża sobie, że ma dość światła, by kierować sobą bez rady kierownika duchowego. Zamiast budować swoje życie na pokorze, wyrzeczeniu, wierności obowiązkowi chwili obecnej nawet w najdrobniejszych rzeczach, mówi przede wszystkim o wielkoduszności, gorliwości apostolskiej albo też pnie się zbyt szybko do wyższych stopni modlitwy, przeskakując etapy pośrednie i zapominając, że jest jeszcze w początkach i że ma wolę jeszcze słabą i pełną egoizmu. Jest jeszcze pełen siebie i trzeba, aby się w nim uczyniła wielka próżnia, by dusza mogła kiedyś napełnić się Bogiem i dawać Go innym. Stąd płynie ambicja w tej lub innej formie: ceni się nadmiernie swoje siły i uważa się siebie za wyższego od innych, chce się nimi rządzić, narzucać im swoje poglądy w dziedzinie naukowej lub kierować nimi. Sw. Tomasz mówi, że ambicja przejawia się w szukaniu zaszczytnych funkcji, na które się nie zasługuje, w szukaniu ich dla siebie, a nie dla chwały Bożej lub dobra innych. Ileż jest zabiegów, tajemnych starań, intryg we wszystkich środowiskach przez ambicję!
 
Pycha skłania również do próżności, czyli do pragnienia, aby być cenionym dla siebie samego, nie kierując tej czci ku Bogu, źródłu wszelkiego dobra, a czasem do pragnienia, aby być cenionym za rzeczy błahe. Taki bywa pedant, który lubi obnosić się ze swoją nauką, zmuszając siebie i innych do zajmowania się drobiazgami.
 
Z próżności pochodzi wiele wad: chełpliwość lub pyszałkowatość, która z łatwością ośmiesza; obłuda, która pod pozorami cnoty kryje grzechy, upór, swarliwość lub zaciętość w bronieniu swego zdania, co powoduje niezgodę, a także nieposłuszeństwo, zjadliwe krytyki przełożonych.
 
Widać z tego, że nie opanowywana pycha powoduje czasem skutki katastrofalne. Ileż sporów, nienawiści i wojen rodzi się z pychy! Słusznie powiedziano, że jest ona wielkim wrogiem doskonałości, gdyż jest źródłem licznych grzechów i pozbawia nas wielu łask i zasług. “Bóg – mówi Pismo święte – pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (Jk 4,6). A Pan Jezus mówi o faryzeuszach, którzy się modlą i dają jałmużnę dla oczu ludzkich: “Wzięli nagrodę swoją” (Mt 6,2); nie mogą jej oczekiwać od Ojca niebieskiego, gdyż czynili to dla siebie, nie dla Niego. Ostatecznie życie opanowane przez pychę jest przygnębiająco bezpłodne i każe przewidywać zgubę, jeśli się jej rychło nie zaradzi.
 
Jak leczyć pychę? 
 
Niezawodnym lekarstwem na pychę jest uznanie w praktyce wielkości Boga. Jak mówi św. Michał Archanioł: “Quis ut Deus? – Któż jak Bóg?” On jeden wielki; On jest źródłem wszelkiego dobra przyrodzonego i nadprzyrodzonego. “Beze Mnie – mówi Pan Jezus – nic uczynić nie możecie” w porządku zbawienia (J 15,5). Sw. Paweł dodaje: “Bo któż cię rozsądzi? I cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (l Kor 4,7). “Nie jakobyśmy zdolni byli pomyśleć co sami z siebie, jako z siebie, ale zdolność nasza z Boga jest” (2 Kor 3,5).
 
Sw. Tomasz mówi także: “Ponieważ miłość Boga do nas jest przyczyną wszelkiego dobra, nikt nie byłby lepszy od drugiego, gdyby nie był bardziej miłowany przez Boga”. A wobec tego dlaczego pysznić się z dobra przyrodzonego lub nadprzyrodzonego, które w nas jest, jakbyśmy go nie otrzymali, lecz jakby ono było naszą własnością i nie było przeznaczone do uwielbienia Boga, źródła wszelkiego dobra? “Bóg jest tym, który w was wywołuje chęć i sprawia wykonanie” (Flp 2,13).
 
Lekarstwem na pychę jest powiedzenie sobie, że nie jesteśmy sami z siebie, że zostaliśmy stworzeni z niczego przez miłość niezasłużoną Boga, który z własnej woli zachowuje nas w dalszym ciągu w istnieniu, bez czego obrócilibyśmy się w nicość. A jeśli jest w nas łaska, to dlatego, że Jezus Chrystus odkupił nas swoją krwią.
 
Lekarstwem na pychę jest również powiedzenie sobie, że jest w nas coś niższego niż sama nicość: nieporządek grzechu i jego skutki. Jako grzesznicy zasługujemy na wzgardę i wszelkie upokorzenia; tak myśleli święci i z pewnością sąd ich był lepszy od naszego.
 
Jakżeż wreszcie chlubić się naszymi zasługami, jak gdyby pochodziły one wyłącznie od nas? Bez łaski habitualnej i uczynkowej bylibyśmy absolutnie niezdolni do najmniejszego aktu zasługującego. Sw. Augustyn mówi: “Bóg wieńcząc nasze zasługi, wieńczy swoje dary”. Trzeba jednak, by to przekonanie nie było tylko teoretyczne, ale aby było ono praktyczne i wpływało na nasze czyny.
 
Jak mówi Naśladowanie, ks. I, rozdz. II: “Zaprawdę lepszy jest pokorny kmiotek, który Bogu służy, niźli pyszny filozof, który zaniedbawszy samego siebie, śledzi biegi gwiazd… Kto dobrze zna siebie samego, ten czuje całą nikczemność swoją, a nie kocha się w pochwałach ludzkich… Uczeni radzi chcą, aby ich widziano i za mądrych miano… Jeśli chcesz uczyć się i umieć z pożytkiem, pragnij być nieznanym i za nic mianym… Gdybyś widział, że ktoś jawnie grzeszy i ciężkich nawet dopuszcza się grzechów, nie powinien byś jednak mieć się za lepszego, bo nie wiesz, jak długo w dobrym wytrwać potrafisz. Wszyscy jesteśmy ułomni, ale ty nie sądź, aby ktokolwiek był ułomniejszy od ciebie”.
 
Czytamy w tej samej księdze, I, rozdz. VII: “Nie wstydź się służyć drugim dla miłości Jezusa Chrystusa i uchodzić za ubogiego na tym świecie… Nie powierzaj się ani swej umiejętności… ale raczej łasce Boga, który pokornych wspiera, a dumnych poniża… Nie miej się za lepszego od drugich, a obawiaj się, byś się nie wydał gorszym przed Bogiem… któremu często się nie podoba to, co się ludziom podoba… W sercu pokornego pokój nieprzebrany, a w sercu pysznego często zazdrość i zagniewanie”.
 
Tamże, ks. II, rozdz. II: “Bóg pokornego broni i oswobadza; pokornego miłuje i pociesza; ku pokornemu się skłania; pokornego obdarza łaską wielką… Pokornemu objawia tajemnice swoje i ku sobie słodko pociąga i wzywa”.
 
Aby dojść do tej pokory ducha i serca, trzeba głębokiego oczyszczenia; to, które sami sobie nakładamy, nie wystarcza; trzeba oczyszczenia biernego przez światło darów Ducha świętego, co sprawia, że opada z naszych oczu przepaska pychy, otwierają się oczy, że ukazuje się do dna kruchość i nędza, które w nas są, pożytek przeciwności i upokorzenia i w końcu mówimy do Boga: “Dobrze dla mnie, żeś mnie uniżył, abym się nauczył ustaw Twoich – Bonum mihi ąuia humiliasti me: ut discam justificationes tuas” (Ps 118,71). “Dobrze to jest, że doświadczamy niekiedy przykrości i przeciwności… i że źle i opacznie sądzeni bywamy… albowiem to nas częstokroć pobudza do pokory, a broni od próżnej chwały” (Naśladowanie, ks. I, rozdz. XII). W przeciwnościach możemy poznać, czym jesteśmy w rzeczywistości i jak nieskończenie potrzeba nam pomocy Boga: “Kto nie jest kuszony, cóż wie?” (Ekli 34,9).
 
Po tym oczyszczeniu będzie się coraz mniej odczuwało pychę i jej następstwa. Zamiast odczuwać zazdrość wobec tych, którzy mają więcej zalet przyrodzonych lub nadprzyrodzonych, mówimy sobie wtedy za św. Pawłem, że ręka nie powinna zazdrościć oku, przeciwnie, powinna być szczęśliwa, że oko widzi i ona z tego korzysta. Podobnie w Ciele Mistycznym Chrystusa dusze nie tylko nie powinny pozwalać sobie na zazdrość, ale powinny święcie się radować z zalet, które znajdują u bliźniego; choć nie mają ich same, korzystają z nich i powinny być szczęśliwe ze wszystkiego, co przyczynia się do chwały Bożej i dobra dusz. Wtedy zasłona pychy opada i spojrzenie duszy odzyskuje prostotę oraz przenikliwość, które pozwalają jej stopniowo wchodzić w życie wewnętrzne Boga.
 
Reginald Garrigou Lagrange OP